Zaczął się kolejny dzień. W sumie to cieszyłam się, że idę
do szkoły, cieszyłam się, że znów zobaczę się z Kate. Pospiesznie zaliczyłam
poranną toaletę i zeszłam na dół cała w skowronkach. Zjadłam kanapki i łapiąc
torbę z książkami wybiegłam z domu. Od razu uderzyło we mnie ciepłe powietrze.
Lubiłam taką pogodę, w sumie mogłabym przesiedzieć cały dzień na dworze z
filtrem i dobrą książką.
***
Dzisiaj
droga do szkoły zajęła mi znacznie więcej czasu niż wczoraj. Byłam pewna, że
spowodowane to było wspaniałą wręcz pogodą. Przechodząc przez dziedziniec
rozglądałam się w poszukiwaniu Kate. Zauważyłam ją dopiero wtedy jak wchodziłam
do szkoły. Siedziała na ławce, ale nie była sama. Obok niej siedział
czarnowłosy chłopak i najwyraźniej coś opowiadał mojej przyjaciółce. Nie
chciałam im przeszkadzać, ale nim zdążyłam się odwrócić w stronę szklanych
drzwi, przyjaciółka skierowała wzrok na mnie. Od razu jej twarz się rozpromieniła
i przywołała mnie gestem ręki. Ruszyłam w ich stronę.
- Cześć, Vicky! – podbiegła do
mnie i przytuliła, jakbyśmy nie widziały się przynajmniej rok.
Spojrzałam
na chłopaka, z którym wcześniej rozmawiała Kate. Brunet zmierzył mnie wzrokiem
od stóp do głów, po czym się podniósł i podszedł do nas. Trudno mi było rozszyfrować
jego emocje, jego twarz nie wyrażała nic.
- A zapomniałabym, poznajcie
się, Vicky to jest Seth, Seth to jest
Vicky. - przyjaciółka pospiesznie nas sobie przedstawiłam.
- Siema! – odezwał się.
- Cześć. Nie chciałabym wam
przeszkadzać, wezmę książki z szafki. Do zobaczenia na biologii - rzuciłam do
przyjaciółki i szybkim krokiem wparowałam do budynku szkoły. Czułam na sobie
spojrzenie dwóch par oczu.
Tak jak
miałam w planach, poszłam w stronę mojej szafki. Miałam trochę problemów ze znalezieniem
jej, ale udało mi się. Po czym pojawił się kolejny problem, a mianowicie nie
wiedziałam gdzie jest sala biologiczna. Moim wybawieniem była Amy, którą
zauważyłam siedzącą na parapecie i bawiącą się swoim telefonem. Podeszłam do
niej. Dziewczyna uśmiechnęła się, kiedy mnie zobaczyła.
- Hej Amy, szukam sali biologicznej.
- powiedziałam, ale potem uświadomiłam sobie, że to też jest jej pierwszy dzień
w szkole i może nie wiedzieć.
- Jak dobrze, że jesteś, ja też
się właśnie zgubiłam - uśmiechnęła się. Nie widziałam tu zbytniego powodu do
śmiechu, ale odwzajemniłam uśmiech.
Okazało się,
że biologię mamy razem, więc wspólnie postanowiłyśmy rozpocząć poszukiwania.
Pomógł nam w nich przemiły nauczyciel biologii, który właśnie zmierzał na
lekcję. We trójkę wkroczyliśmy do klasy i poraziły mnie wszystkie twarze
zwrócone do nas, które najwyraźniej przyglądały się mi i Amy. Dziewczyna
wypatrzyła najwyraźniej Sophie i rzuciła się w tamtą stronę. Po chwili ja też
znalazłam swoją przyjaciółkę, siedzącą w ostatniej ławce pod ścianą. Ruszyłam w
jej stronę.
- Bałam się, że nie znajdziesz
klasy i trzeba będzie wszcząć poszukiwania mojej przyjaciółki – uśmiechnęła się
do mnie.
- A żebyś wiedziała jak było
tego blisko… - rzuciłam i schyliłam się, żeby wygrzebać książkę od biologii z
torby.
Po biologii
miałam jeszcze sześć lekcji, w tym polski, fizykę, matematykę. Każda lekcja
polegała głównie na poznaniu nas przez nauczyciela i omówieniu zasad nauczania.
Wyszłam z
rudowłosą przyjaciółką z sali po dzwonku oznajmującym nam koniec lekcji.
Pognałyśmy do szafek śmiejąc się z kolejnego dowcipu Amy, która na większości
lekcji siedziała przed nami i opowiadała kawały. Muszę przyznać, że nie śmieszą
mnie takie oklepane dowcipy, ale te naprawdę były warte śmiechu. Myślałam, że
nic nam dzisiaj nie zadadzą, co w połowie było zgodne z prawdą. Nauczycielka od
matmy musiała oczywiście zadać nam ze dwadzieścia zadań. Jak ją zobaczyłam, to
od razu wiedziałam, że nie będzie z nią łatwo, no i nie byłam w błędzie.
Kiedy
wyszłyśmy na dziedziniec, na którym spędzaliśmy każdą przerwę dzisiaj, dobiegł
mnie głos wypowiadający na przemian moje i przyjaciółki imię. Odwróciłyśmy
głowy w tym samym czasie i naszym oczom ukazał się nie kto inny jak Seth. Nie
wiem z jakiego powodu, ale śmiał się jakby co najmniej zobaczył pomidora na
mojej głowie.
- Stoicie w tej samej pozycji –
poinformował nas i natychmiast wybuchnął kolejną dawką śmiechu.
Spojrzałyśmy
na siebie i szybko zorientowałyśmy się, że mamy nałożone lewe nogi na prawe i
ręce na biodrach, a jakby jeszcze było mało to mamy potargane włosy. Dopiero
teraz zwróciłam uwagę na to, że niewiele widzę, ponieważ widok zasłaniają mi
moje loki, sponiewierane na twarzy. Szybko się ogarnęłam i spojrzałam z
zaciekawieniem na Setha.
- Wołałeś nas. – przypomniałam mu,
kiedy nie za bardzo wiedział o co chodzi.
- Ah tak, chciałem ci coś
pokazać – zaraz, zaraz, co on powiedział? Mi, a Kate? Wytrzeszczyłam na niego
oczy, a potem spojrzałam na Kate.
- Nie ma sprawy, zostawiam was.
I tak miałam być wcześniej w domu. – pożegnała się z nami i poszła.
Odprowadziłam
ją wzrokiem do momentu, kiedy zniknęła mi z oczu. Przeniosłam wzrok na Setha, który
przyglądał mi się badawczo.
- Chodź. – rzucił tylko.
Po chwili
znaleźliśmy się w pięknym miejscu. Znaczy miejsce same w sobie nie było piękne,
ale te widoki….cudo. Byliśmy na dachu liceum, skąd widoczna była cała okolica.
Nigdy nie byłam w tamtych okolicach. Właściwie nigdzie nie byłam jeszcze i dużo
nie widziałam w tym mieście, bo przyjechałam tu cztery dni temu i cały czas
spędziłam na rozpakowywaniu rzeczy i spędzania czasu na podwórku.
Nie
wiedziałam, że w tym miejscu Ameryka ma takie uroki. Byłam pozytywnie
zaskoczona. Od razu zaplanowałam sobie, że w wolnym czasie się tam wybiorę, ale
teraz mogłam delektować się jedynie przyglądając się tym miejscom.
Na dachu
spędziliśmy chyba dwie godziny. Rozmawialiśmy o życiu, opowiedziałam mu o moich
przygodach on mi o swoich. Swoją drogą tak bardzo dużo amerykanów bywało w
Polsce, że to aż przerażające, w tym Seth, który ma rodzinę w Polsce. Zrobiło
się trochę chłodno i nawet kurtka Setha nie pomogła mi doprowadzić temperatury
mojego ciała do normy, więc postanowiliśmy zejść.
Z Sethem
rozstałam się na skrzyżowaniu mojej ulicy z inną, która okazała się Setha, to
znaczy mieszka przy niej. Nie mogliśmy przestać gadać, cały czas nawijaliśmy o….o
wszystkim. Polubiłam Setha, chociaż na początku wyglądał na trochę dziwnego.
Mogłam uznać dzisiejszy dzień za udany.
***
Kiedy
przyszłam do domu, mama była jeszcze w pracy więc odgrzałam sobie obiad.
Czekały na
mnie jeszcze zadania z matmy. No cóż, wolę nie podpadać nauczycielce już
drugiego dnia szkoły. Uporałam, się z nimi dość szybko. Zdążyłam nawet jeszcze
przed przyjazdem mamy, która nie wraca późno z pracy. Nie zdążyłam wyjść z
pokoju, kiedy zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Kate. Koniecznie chciała wiedzieć
co się działo, jak byłam z Sethem. Zdałam jej całą relację łącznie z tym, że
mieszka niedaleko mnie. Przyjaciółka aż piszczała w słuchawce z podekscytowania.
Ja to mam szczęście jednak, że mam taką przyjaciółkę. Nie miałam takiej przez
całe moje życie. Miałam zawsze takie, które nazywały się moimi przyjaciółkami,
ale jak coś mi się działo to żadna, nie raczyła ze mną rozmawiać. Niedowiary!
Już chyba nieznane mi osoby zachowywałyby się lepiej.
Mama wróciła
z pracy, a ja odgrzałam jej obiad. Na wieczór obejrzałyśmy we dwie jakąś dobrą
komedię, obżerając się przy tym popcornem. To jest życie. Ja naprawdę mam
szczęście, wspaniałą mamę, która mnie kocha, super przyjaciółkę, którą znam od
dwóch dni, a już ją kocham jak przyjaciółkę. No i jest jeszcze Seth, który jest
naprawdę dobrym kolegą, zabawnym i współczującym. Poznałam go dzisiaj na tyle
by to stwierdzić. Żaliłam mu się dzisiaj z tego jakie moje życie było trudne.
Jestem tylko
ciekawa jak Kate i Seth się poznali, bo w sumie ja jego poznałam dzięki mojej
przyjaciółce.
Zostałaś nominowana prze zemnie do Liebster Awards
OdpowiedzUsuńIż że dużo nie masz opowiadań to i tak bardzo ładnie piszesz :)
http://opowiadania-ady.blogspot.com/2013/01/liebster-awards.html
Lekcja polskiego w amerykańskiej szkole? Ciekawe.
OdpowiedzUsuń