sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 2

Uuuu...Nie pisałam straaaaasznie długo, ale już nadrabiam zaległości. Zapraszam was do przeczytania drugiego rozdziału mojego opowiadania (jeśli w ogóle ktoś to czyta). ;D



Zaczął się kolejny dzień. W sumie to cieszyłam się, że idę do szkoły, cieszyłam się, że znów zobaczę się z Kate. Pospiesznie zaliczyłam poranną toaletę i zeszłam na dół cała w skowronkach. Zjadłam kanapki i łapiąc torbę z książkami wybiegłam z domu. Od razu uderzyło we mnie ciepłe powietrze. Lubiłam taką pogodę, w sumie mogłabym przesiedzieć cały dzień na dworze z filtrem i dobrą książką.
***
Dzisiaj droga do szkoły zajęła mi znacznie więcej czasu niż wczoraj. Byłam pewna, że spowodowane to było wspaniałą wręcz pogodą. Przechodząc przez dziedziniec rozglądałam się w poszukiwaniu Kate. Zauważyłam ją dopiero wtedy jak wchodziłam do szkoły. Siedziała na ławce, ale nie była sama. Obok niej siedział czarnowłosy chłopak i najwyraźniej coś opowiadał mojej przyjaciółce. Nie chciałam im przeszkadzać, ale nim zdążyłam się odwrócić w stronę szklanych drzwi, przyjaciółka skierowała wzrok na mnie. Od razu jej twarz się rozpromieniła i przywołała mnie gestem ręki. Ruszyłam w ich stronę.
                - Cześć, Vicky! – podbiegła do mnie i przytuliła, jakbyśmy nie widziały się przynajmniej rok.
Spojrzałam na chłopaka, z którym wcześniej rozmawiała Kate. Brunet zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, po czym się podniósł i podszedł do nas. Trudno mi było rozszyfrować jego emocje, jego twarz nie wyrażała nic.
                - A zapomniałabym, poznajcie się,  Vicky to jest Seth, Seth to jest Vicky. - przyjaciółka pospiesznie nas sobie przedstawiłam.
                - Siema! – odezwał się.
                - Cześć. Nie chciałabym wam przeszkadzać, wezmę książki z szafki. Do zobaczenia na biologii - rzuciłam do przyjaciółki i szybkim krokiem wparowałam do budynku szkoły. Czułam na sobie spojrzenie dwóch par oczu.
Tak jak miałam w planach, poszłam w stronę mojej szafki. Miałam trochę problemów ze znalezieniem jej, ale udało mi się. Po czym pojawił się kolejny problem, a mianowicie nie wiedziałam gdzie jest sala biologiczna. Moim wybawieniem była Amy, którą zauważyłam siedzącą na parapecie i bawiącą się swoim telefonem. Podeszłam do niej. Dziewczyna uśmiechnęła się, kiedy mnie zobaczyła.
                - Hej Amy, szukam sali biologicznej. - powiedziałam, ale potem uświadomiłam sobie, że to też jest jej pierwszy dzień w szkole i może nie wiedzieć.
                - Jak dobrze, że jesteś, ja też się właśnie zgubiłam - uśmiechnęła się. Nie widziałam tu zbytniego powodu do śmiechu, ale odwzajemniłam uśmiech.
Okazało się, że biologię mamy razem, więc wspólnie postanowiłyśmy rozpocząć poszukiwania. Pomógł nam w nich przemiły nauczyciel biologii, który właśnie zmierzał na lekcję. We trójkę wkroczyliśmy do klasy i poraziły mnie wszystkie twarze zwrócone do nas, które najwyraźniej przyglądały się mi i Amy. Dziewczyna wypatrzyła najwyraźniej Sophie i rzuciła się w tamtą stronę. Po chwili ja też znalazłam swoją przyjaciółkę, siedzącą w ostatniej ławce pod ścianą. Ruszyłam w jej stronę.
                - Bałam się, że nie znajdziesz klasy i trzeba będzie wszcząć poszukiwania mojej przyjaciółki – uśmiechnęła się do mnie.
                - A żebyś wiedziała jak było tego blisko… - rzuciłam i schyliłam się, żeby wygrzebać książkę od biologii z torby.
Po biologii miałam jeszcze sześć lekcji, w tym polski, fizykę, matematykę. Każda lekcja polegała głównie na poznaniu nas przez nauczyciela i omówieniu zasad nauczania.
Wyszłam z rudowłosą przyjaciółką z sali po dzwonku oznajmującym nam koniec lekcji. Pognałyśmy do szafek śmiejąc się z kolejnego dowcipu Amy, która na większości lekcji siedziała przed nami i opowiadała kawały. Muszę przyznać, że nie śmieszą mnie takie oklepane dowcipy, ale te naprawdę były warte śmiechu. Myślałam, że nic nam dzisiaj nie zadadzą, co w połowie było zgodne z prawdą. Nauczycielka od matmy musiała oczywiście zadać nam ze dwadzieścia zadań. Jak ją zobaczyłam, to od razu wiedziałam, że nie będzie z nią łatwo, no i nie byłam w błędzie.
Kiedy wyszłyśmy na dziedziniec, na którym spędzaliśmy każdą przerwę dzisiaj, dobiegł mnie głos wypowiadający na przemian moje i przyjaciółki imię. Odwróciłyśmy głowy w tym samym czasie i naszym oczom ukazał się nie kto inny jak Seth. Nie wiem z jakiego powodu, ale śmiał się jakby co najmniej zobaczył pomidora na mojej głowie.
                - Stoicie w tej samej pozycji – poinformował nas i natychmiast wybuchnął kolejną dawką śmiechu.
Spojrzałyśmy na siebie i szybko zorientowałyśmy się, że mamy nałożone lewe nogi na prawe i ręce na biodrach, a jakby jeszcze było mało to mamy potargane włosy. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że niewiele widzę, ponieważ widok zasłaniają mi moje loki, sponiewierane na twarzy. Szybko się ogarnęłam i spojrzałam z zaciekawieniem na Setha.
                - Wołałeś nas. – przypomniałam mu, kiedy nie za bardzo wiedział o co chodzi.
                - Ah tak, chciałem ci coś pokazać – zaraz, zaraz, co on powiedział? Mi, a Kate? Wytrzeszczyłam na niego oczy, a potem spojrzałam na Kate.
                - Nie ma sprawy, zostawiam was. I tak miałam być wcześniej w domu. – pożegnała się z nami i poszła.
Odprowadziłam ją wzrokiem do momentu, kiedy zniknęła mi z oczu. Przeniosłam wzrok na Setha, który przyglądał mi się badawczo.
                - Chodź. – rzucił tylko.
Po chwili znaleźliśmy się w pięknym miejscu. Znaczy miejsce same w sobie nie było piękne, ale te widoki….cudo. Byliśmy na dachu liceum, skąd widoczna była cała okolica. Nigdy nie byłam w tamtych okolicach. Właściwie nigdzie nie byłam jeszcze i dużo nie widziałam w tym mieście, bo przyjechałam tu cztery dni temu i cały czas spędziłam na rozpakowywaniu rzeczy i spędzania czasu na podwórku.
Nie wiedziałam, że w tym miejscu Ameryka ma takie uroki. Byłam pozytywnie zaskoczona. Od razu zaplanowałam sobie, że w wolnym czasie się tam wybiorę, ale teraz mogłam delektować się jedynie przyglądając się tym miejscom.
Na dachu spędziliśmy chyba dwie godziny. Rozmawialiśmy o życiu, opowiedziałam mu o moich przygodach on mi o swoich. Swoją drogą tak bardzo dużo amerykanów bywało w Polsce, że to aż przerażające, w tym Seth, który ma rodzinę w Polsce. Zrobiło się trochę chłodno i nawet kurtka Setha nie pomogła mi doprowadzić temperatury mojego ciała do normy, więc postanowiliśmy zejść.
Z Sethem rozstałam się na skrzyżowaniu mojej ulicy z inną, która okazała się Setha, to znaczy mieszka przy niej. Nie mogliśmy przestać gadać, cały czas nawijaliśmy o….o wszystkim. Polubiłam Setha, chociaż na początku wyglądał na trochę dziwnego. Mogłam uznać dzisiejszy dzień za udany.

***

Kiedy przyszłam do domu, mama była jeszcze w pracy więc odgrzałam sobie obiad.
Czekały na mnie jeszcze zadania z matmy. No cóż, wolę nie podpadać nauczycielce już drugiego dnia szkoły. Uporałam, się z nimi dość szybko. Zdążyłam nawet jeszcze przed przyjazdem mamy, która nie wraca późno z pracy. Nie zdążyłam wyjść z pokoju, kiedy zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Kate. Koniecznie chciała wiedzieć co się działo, jak byłam z Sethem. Zdałam jej całą relację łącznie z tym, że mieszka niedaleko mnie. Przyjaciółka aż piszczała w słuchawce z podekscytowania. Ja to mam szczęście jednak, że mam taką przyjaciółkę. Nie miałam takiej przez całe moje życie. Miałam zawsze takie, które nazywały się moimi przyjaciółkami, ale jak coś mi się działo to żadna, nie raczyła ze mną rozmawiać. Niedowiary! Już chyba nieznane mi osoby zachowywałyby się lepiej.
Mama wróciła z pracy, a ja odgrzałam jej obiad. Na wieczór obejrzałyśmy we dwie jakąś dobrą komedię, obżerając się przy tym popcornem. To jest życie. Ja naprawdę mam szczęście, wspaniałą mamę, która mnie kocha, super przyjaciółkę, którą znam od dwóch dni, a już ją kocham jak przyjaciółkę. No i jest jeszcze Seth, który jest naprawdę dobrym kolegą, zabawnym i współczującym. Poznałam go dzisiaj na tyle by to stwierdzić. Żaliłam mu się dzisiaj z tego jakie moje życie było trudne.
Jestem tylko ciekawa jak Kate i Seth się poznali, bo w sumie ja jego poznałam dzięki mojej przyjaciółce.




2 komentarze:

  1. Zostałaś nominowana prze zemnie do Liebster Awards
    Iż że dużo nie masz opowiadań to i tak bardzo ładnie piszesz :)
    http://opowiadania-ady.blogspot.com/2013/01/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Lekcja polskiego w amerykańskiej szkole? Ciekawe.

    OdpowiedzUsuń