Bardzo was proszę o komentarze, jeśli ktoś to czyta. Otwarcie przyjmuję krytykę. To zmotywuje mnie do częstszego dodawania rozdziałów, ale już nie przedłużam i zapraszam do czytania.
Drrrr. Drrrrr. Obudził mnie znienawidzony dźwięk budzika.
Pospiesznie spojrzałam na zegarek w telefonie, trochę się przeraziłam, kiedy
ujrzałam godzinę. Było piętnaście po dziewiątej. Napięcie ze mnie zeszło z tą
samą prędkością co wskoczyło, kiedy uświadomiłam sobie, że dziś sobota. Byłam
zła na siebie, że ustawiłam sobie budzik na ten dzień tygodnia. Tylko dlaczego?
I czemu akurat na dziewiątą piętnaście? Takie pytania latały mi po głowie. Jak
już się obudziłam, to i wstałam. To już w mojej naturze jest tak, że jak się
obudzę rano, to nie mogę zasnąć ponownie. O dziwo, byłam dziś wyspana i
uśmiechnięta. Mój dobry humor natychmiastowo został zepsuty, kiedy rzuciłam
okiem przez okno, lało jak z cebra. Typowa pogoda jak na listopad. Powłóczyłam
się w stronę łazienki i odświeżyłam, zmaczając twarz wodą, po czym umyłam zęby
i wróciłam do pokoju. Wyświetlacz komórki informował mnie o nowej wiadomości.
Spojrzałam, a tu nieodebrane połączenie od Kate. Zawsze dzwoniła o dziwnych
porach dnia, ale zawsze też miała ku temu powody. Postanowiłam oddzwonić do
niej, jak tylko napełnię mój żołądek. Tak więc zrobiłam, przygotowałam sobie
tosty z serem wraz z herbatą i wróciłam na piętro. Nakryłam pościel narzutą na
łóżko i jedząc oddzwoniłam do przyjaciółki. Odebrała po pierwszym sygnale.
- Halo? Vicky? Czyżbyś zaspała? -
od razu zaczęła rozmowę rozbudzonym i przepełnionym ekscytacji głosem.
- Zaspała? Ale na co? - Byłam
mocno zdziwiona. Wiedziałam od rana, że o czymś zapomniałam.
- No nie mów, że zapomniałaś.
Przecież umówiłyśmy się z Amy i Sophie na basen.
No tak, oczywiście. Już wiem co mnie cały ranek dręczyło.
Przypomniało mi się też, że miałyśmy tam pojechać na jedenastą. Zerknęłam na
zegarek. Była dziewiąta trzydzieści. Licząc czas dojazdu, czyli pół godziny to powinnam
się wyrobić.
-
Powinnam być gotowa o dziesiątej. – dodałam, czując zniecierpliwienie
rudowłosej.
- W
takim razie podjedziemy po ciebie o dziesiątej. Nie zapomnij o ręczniku,
kostiumie, czepku i okularach, bo skoro jesteś taka niezorientowana… - rzuciła
mi zgryźliwie przyjaciółka i się rozłączyła.
***
O dziesiątej
byłam już zwarta i gotowa, stojąc przed bramą domu z torbą, w której miałam
wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Po chwili podjechał niebieski dodge. Za
kierownicą zobaczyłam Kate, a na siedzeniu pasażera spoczywała uśmiechnięta do
mnie Amy. Odwzajemniłam gest i wsiadłam do auta. Pojechałyśmy jeszcze po Sophie,
która mieszka po za miastem. Po dwudziestu minutach byłyśmy już na miejscu.
Przyjaciółka zaparkowała przed niemałym budynkiem basenu. Swoją drogą parking
był prawie pusty po za kilkoma samochodami. Ruszyłyśmy w kierunku szklanych
drzwi i weszłyśmy do środka. Od razu powiało na nas chłodem i wonią chloru,
który swoją drogą mi nie przeszkadzał. Podeszłyśmy do kas, by kupić karnety.
Ustaliłyśmy niedawno, że będziemy jeździć na basen w każdą sobotę. Następnie
ruszyłyśmy do przebieralni. Znalazłam szafkę z numerkiem, który dostałam przy
kasie i pospiesznie ściągnęłam ciuchy i założyłam kostium kąpielowy. Upięłam
włosy w kok i nałożyłam na głowę czepek, którego tak nie lubię nosić. Ja w ogóle
nie lubię nosić nic na głowie, nawet czapek. Gotowa, zamknęłam szafkę, chowając
do niej mój cały „tobołek” i skierowałam się w stronę basenu. Po drodze
przeszłam przez prysznice, przyjemnie zmaczając przy tym swoje ciało chłodną
wodą.
Na hali były
trzy baseny. Pierwszy mały, płytki, z czerwonym słonikiem-zjeżdżalnią, drugi
był już większy i głębszy, ale najgłębszy i chyba największy był trzeci,
podzielony na tory biało-czerwonymi sznurkami. Od paru sekund próbowałam
wypatrzeć w basenie dziewczyn.
Stanęłam
przed tym średnim basenem obok Sophie, która najwyraźniej zastanawiała się, czy
powinna wchodzić do wody. Dopiero teraz zauważyłam jakie miała piękne włosy.
Były białe, proste i długie. Swoją drogą to nie widziałam jeszcze osoby z
białymi włosami.
- Nie umiesz pływać? – rzuciłam,
co pierwsze przyszło mi do głowy.
- Nie za bardzo.
- Skoro nie umiesz pływać, to
dlaczego tu przyjechałaś? – zapytałam, chociaż od razu zorientowałam się, że
zabrzmiało to jakbym jej tu nie chciała, a było przeciwnie.
- To wszystko sprawka Amy, po
prostu nie dała mi wyboru.
No tak,
mogłam się domyślić, to w jej stylu.
- Mogę ci dać kilka lekcji
pływania, jeśli chcesz. – oznajmiłam bez zastanowienia. Nie to, że jestem jakąś
zawodową pływaczką, ale jak byłam młodsza, mama zapisała mnie na lekcje
pływania. Nawet mam gdzieś jeszcze kartę pływacką.
- Zgoda. – od razu poweselała.
Zanurzyłam
się w chłodnej wodzie, założyłam okulary do pływania, które przez ten czas
trzymałam w dłoni i spojrzałam na moją uczennicę. Sophie widząc, że patrzę na
nią wyczekująco, raczyła włożyć czepek i wejść do wody.
- Fascynujące, że spotykamy się
akurat teraz, na basenie, nieprawdaż? – odwróciłam się zaskoczona, kiedy
zorientowałam się, że słowa skierowane były do mnie. Przed sobą zobaczyłam…Setha.
Nie wierzyłam własnym oczom. Od naszego poprzedniego spotkania, które było
właściwie pierwszym, minęły dwa miesiące. Nie widziałam go już tyle czasu, nie
wiedziałam nawet, gdzie się podziewał przez ten czas.
- Skąd ty się tu wziąłeś, nie
widziałam cię przez dwa miesiące?
- Nie gadaj, tylko chodź
popływać. – szybko wymigał się od tematu, ale nie ujdzie mu to płazem.
- Teraz nie mogę. – odburknęłam,
nie mając zamiaru tłumaczyć mu dlaczego. Byłam na niego jednocześnie zła. Po
naszym spotkaniu na dachu szkoły, nie odezwał się do mnie ani słowem. Ba..
nawet się nie pokazał i to przez ponad dwa miesiące.
- Jak chcesz… - odwrócił się jeszcze, mając nadzieję, że
zmienię zdanie i odpłynął.
- To pokaż mi co umiesz. –
odezwałam się do Sophie.
- Vicky, mogłaś przecież iść,
poradziłabym sobie.
- No co ty.. już nie mów tylko
pokazuj co potrafisz. Muszę przecież wiedzieć na czy stoimy – uśmiechnęłam się
przyjaźnie do mojej uczennicy, a ona przytaknęła głową.
Odsunęłam
się trochę, by podarować Sophie miejsce na to co miała mi pokazać.
- Tyle, że ja nic nie umiem. – posmutniała
i spuściła głowę.
- Okej, wygląda na to, że
zaczynamy wszystko od początku. Spróbuj położyć się na brzuchu, utrzymując się
na wodzie – poinstruowałam koleżankę – Proste plecy. – dałam krótką komendę.
Po jakichś
dziesięciu minutach Sophie umiała pływać żabką. Podpłynęły do nas Kate i Amy.
- Widziałaś, kto jest na
basenie? – zwróciła do mnie pytanie przyjaciółka.
- Kto?
- Nie uwierzysz, Seth. Tak dawno
go nie widziałam, że chciałam pogadać z nim, ale uznałam, że powinnam ci o tym
wpierw powiedzieć, żeby wiesz…no, nie wyglądało to dziwnie. – wyjaśniła Kate.
- Spoko, widzieliśmy się i
gadaliśmy już. Nie wiesz może gdzie on mieszkał przez te dwa miesiące? –
ciągnęłam rozmowę.
- Nie, ale co mnie to
interesuje, ważne, że znów jest. – moja przyjaciółka jak zwykle widzi wszystko
w jasnych barwach. – Nie chcę wam psuć nastroju, dziewczyny, ale chyba
powinnyśmy już się zbierać. – oznajmiła spoglądając na zegarek.
***
Siedziałyśmy
już przy stoliku w pizzerii, czytając menu. Po wspólnym uzgodnieniu zamówiłyśmy
jedną margaritę i jedną hawajską oraz bar sałatkowy. Razem z Amy poszłyśmy po
sałatki dla naszego stolika. Ja brałam dla siebie i Kate, a moja towarzyszka
dla siebie i Sophie.
Po chwili
siedziałyśmy już przy stoliku i wcinałyśmy sałatkę, kiedy przynieśli nam pizze.
- Farbujesz włosy? – zadałam
Sophie pytanie, które utrzymywałam w ustach od kiedy zauważyłam jakie ma włosy.
Właściwie to nie wiem dlaczego nie widziałam ich wcześniej.
- To moje naturalne, ale ich nie
cierpię.
- Coś ty, są super! – usiłowałam
wesprzeć ją psychicznie, ale naprawdę są piękne.
- Dzięki. – rzuciła i ugryzła
swój kawałek pizzy.
Nprawdę fajne opowiadanie, szybko dodaj kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie, a jeśli się spodoba, pozostaw komentarz :D
http://wish-you-were-here1.blogspot.com/
Pozdrawiam
Dodawaj !!!! :)