sobota, 13 kwietnia 2013

Zawieszenie :(

Zawieszam bloga, co prawda nie na długo. Postaram się tutaj wejść w weekend majowy, bo wtedy będę miała czas. Jak na razie jest źle :< Długo siedzę w szkole, a jak przyjdzie czas wolny to okazuje się, że muszę jeszcze napisać wypracowanie albo zrobić zadania z chemii.
Przepraszam was, że znowu taka przerwa się szykuje, ale po prostu nie wyrabiam się z nauką, a teraz muszę podciągać średnią, bo jak narazie waha się w okolicach 4.20. No niestety, zaniedbałam to ;(

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 7

Dziękuję wam za te wszystkie miłe komentarze. Dzięki nim udało mi się jeszcze dziś stworzyć rozdział.
Nie przedłużam i zapraszam do czytania.

*

Gra się zaczęła. Kate wzięła do ręki butelkę i energicznym ruchem zakręciła nią pomiędzy nami.
Po wszystkich obrotach butelka zatrzymała się wskazując na Jasona. Na twarzy przyjaciółki widniał mało dostrzegalny rumieniec. Lekko się uśmiechnęła i po chwili można było usłyszeć pytanie, które padło z jej ust:
                - Prawda czy wyzwanie?
                - Prawda. – bez żadnego namysły rzucił Jason.
                - Miałeś kiedyś dziewczynę? – Kate tak samo, bez namysłu zdała pytanie.
                - Miałem i mam. – Odpowiedział chłopak, a w oczach rudowłosej widać było rozczarowanie, rezygnację.
Kolej była na Jasona. Zakręcił butelką i padło na mnie.
                - Wyzwanie. – rzuciłam. Wszyscy spojrzeli na mnie jakbym była co najmniej nienormalna. Ale chyba trzeba kiedyś to powiedzieć. Nie ukrywam, że przeszedł mnie dreszczyk w tamtym momencie. Nie znałam Jasona i nie wiedziałam co mógłby wymyśleć.
                - Pocałuj Setha. – zabrzmiał mi w uszach jego głos. Po kilku sekundach dotarło do mnie, co powiedział. Seth był też trochę zmieszany, chyba nie spodziewał się tego po swoim przyjacielu.
                - Co? – zapytałam niedowierzając.
                - Pocałuj Setha. – powtórzył.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Popatrzeliśmy po sobie.
                - Ludzie, dwudziesta druga, cisza nocna. – krzyknęła Kate, jak najszybciej wpychając chłopaków do szafy.
Drzwi otworzyły się, a w progu stanęła wychowawczyni.
                - A co wy, dziewczyny, jeszcze nie w łóżkach? Proszę szybko pod kołdry. – zwróciła się do mnie i rudowłosej jak do przedszkolaków.
                - Już, już. – odezwała się Kate czekając z niecierpliwością na to, aż wychowawca opuści pokój.
Drzwi się powoli zamknęły, a Seth z Jasonem wypadli z szafy.
                - Dobra, chyba musimy skończyć zabawę. Zaraz pójdzie do waszego pokoju i trochę się zdziwi nie widząc tam nikogo. – oznajmiłam. Pewnie nie była to tylko troska o chłopaków, ale chciałam też uniknąć pocałunku z brunetem.
                - Dokończymy to kiedy indziej – zmierzył mnie wzrokiem Jason, zabierając butelkę ze sobą.
Kiedy drzwi za nimi się zamknęły, od razu pobiegłam przekręcić klucz w zamku.

***

                - Vick, wstawaj. Vick! – otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącą nade mną przyjaciółkę machającą ręką i krzyczącą na mnie. Nie wiem dlaczego, ale jak późno Kate by nie zasnęła i tak wstaje wcześnie. Ja z natury jestem śpiochem i zazdroszczę jej tego wstawania.
                - Dlaczego mnie budzisz, człowieku?! Jest siódma rano. – mruknęłam.
                - Myślałam, że chcesz jak najszybciej zobaczyć co dostałaś.
                - Dostałam? – zapytałam nieco bardziej przebudzona.
                - Tak, ty! Ta daaa ! – rudowłosa wyciągnęła zza pleców bukiet kwiatów.
Trochę byłam zdziwiona, ale czego oczekiwać od przed sekundą obudzonej osoby?
                - Myślisz, że to od Setha? – rzuciła przyjaciółka.
                - Od Setha? Jak to się tu w ogóle dostało? – zapytałam, podnosząc się na łóżku. Byłam trochę nieprzytomna. Musiałam jak najszybciej ustalić pewne fakty.
                - Nie mam fioletowego pojęcia.
                - Nie ma żadnego liściku? – zapytałam.
                - Nie znalazłam. Od kogo to może być jak nie od Setha? To musi być od niego. – naciskała rudowłosa.
Liściku nie znalazłam, ale zastanawiało mnie to, jak ten ktoś się tu dostał. Byłam pewna, że wieczorem zamknęłam drzwi na klucz. Może jednak zapomniałam?
Postanowiłam zająć się tym po śniadaniu. Spałabym jeszcze pół godziny, gdyby nie te kwiaty. Ale jak już się przebudziłam, to wstałam. Wyjęłam ze swojej walizki ubrania i ruszyłam do łazienki.
Po porannej toalecie miałam jeszcze dwadzieścia minut do posiłku.
                - Czy to przypadkiem nie mój top? – zdziwiona zapytałam przyjaciółki. Dopiero teraz zorientowałam się, że ma na sobie moją bluzkę.
                - Nie maiłam co założyć do czerwonych spodni. Pożyczyłam. – rzuciła, udając, że czegoś zawzięcie szuka w torbie. Nie zawracałam sobie nią głowy. Wróciłam myślami do kwiatów. Przeszła mi przez głowę myśl, że dostawca kwiatów musiał mieć klucz do naszego pokoju. Spojrzałam jeszcze raz na przesyłkę. Kwiaty opakowane w połowie w zielony materiał i kartka przyklejona do niego z napisem „Dla Victorii”. Charakter pisma był mi skądś znany, ale zupełnie nie miałam pojęcia skąd.

***

Zeszłyśmy na stołówkę, gdzie nie było jeszcze dużo osób. Zrobiłam sobie Müsli z jogurtem i do tego banan i herbata. Zajęłyśmy z Kate miejsce przy „naszym” stoliku. Chłopaków jeszcze nie było.
Po chwili jednak się zjawili z tackami i usiedli.
                - Jak tam noc? – odezwał się Jason.
Przyjaciółka od razu rozkręciła rozmowę i już nie można było im przeszkadzać. Seth zajął się jedzenie i nic nie powiedział. Postanowiłam też nie zaczynać rozmowy.
Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł. Nie był on najmądrzejszy, ale mógł wypalić.
Może gdybym poprosiła bruneta o napisanie czegoś, zobaczyłabym jego pismo. Mogłabym chociaż ustalić, czy kwiaty to jego sprawka.