*
Stałam na
korytarzu szkoły i wpatrywałam się w wielki czerwony napis „OGŁOSZENIE”. Tak
właściwie przyglądałam się temu co zostało wywieszone pod napisem: „Z radością informujemy uczniów naszej
szkoły, że 14-19.12.2012r odbędzie się
wyjazd na narty…”
No tak,
dzisiaj pierwszy raz spadł śnieg, co rzadko zdarza się na Florydzie i chcieli
to jakoś wykorzystać. Szczególnie się tym nie przejęłam, bo nie brałam pod
uwagę opcji mojego wyjazdu.
- Jedziesz? – przede mną nie
wiadomo skąd wyrosła postać imieniem Kate i wyskoczyła z pytaniem.
- Raczej nie, a ty?
- Vic, Vic, Vic! – zaczęła
skakać dookoła mnie z entuzjazmem prosząc mnie o to, bym jednak zmieniła
zdanie.
No i właśnie
tym sposobem zostałam uproszona o udanie się na obóz. Naiwna Victoria, jedyne
określenie mojej osoby, które mi w tym momencie przychodziło do głowy. Czego
nie robi się dla przyjaciółki…
Lekcje
minęły zadziwiająco szybko. W szkole nie było Setha, co oczywiście nie jest
dziwne. Zawsze zastanawiałam się czemu tak naprawdę nie uczęszcza tu za często.
Niestety nie miałam logicznego wytłumaczenia. Mógł przecież ciężko chorować,
ale nie wiedzieć dlaczego nie mieściło mi się to w głowie.
***
Niedziela
wieczór…uznałam, że należałoby się spakować na jutrzejszy wyjazd. Tak…moja
ostateczna decyzja brzmi: tak. Jeszcze wczoraj byłam święcie przekonana, że nie
ruszam się spod cieplutkiej kołderki przez cały tydzień, ale kiedy dzisiaj
usłyszałam przepełniony radością głos Kate w słuchawce telefonu…po prostu nie
mogłam, musiałam się zdecydować.
Wygrzebałam
z wielkiego pudła na strychu moją dużą czarną walizkę i przetransportowałam ją
do mojego pokoju, w którym panował absolutny porządek (w piątek po szkole
naszła mnie ochota na zajęcie się czymś i ostatecznie stanęło na sprzątnięciu
pokoju). Do czarnej skrzynki wpakowałam wszystkie niezbędne i potrzebne rzeczy,
które sobie wcześniej przygotowałam. Później pobiegłam pod prysznic, by się
wcześniej położyć spać. A co za tym idzie dłużej przebywać w moim łóżku.
***
- Poprosiłam Setha, żeby zajął
nam miejsca – rzuciła Kate, przeciskając się między siedzeniami w autokarze.
- Co? Seth też jedzie? –
otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na przyjaciółkę, która się do mnie
odwróciła. Dopiero po jakimś czasie od słów Kate dotarło do mnie co tak
naprawdę one oznaczały. Seth jechał na obóz. Miesiącami nie ma go w szkole,
właściwie to był tylko raz na lekcjach, a teraz nagle wybiera się na szkolny
wyjazd. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale na pewno coś knuł.
- Siema, Vic – krzyknął chłopak,
widząc mnie na horyzoncie. Od kiedy mówi do mnie Vic? Nie, chwila, od kiedy on
cokolwiek do mnie mówi. Byłam pewna, że ten wyjazd nie będzie taki, jakiego
sobie wyobrażałam.
- Hej. – warknęłam i opadłam na
siedzenie obok mojej przyjaciółki, przed Sethem.
***
Całą drogę z
Kate gadałyśmy, Seth nas nie zaczepiał, ani nic. Droga była fajna, jak to
zawsze a autokarze z ciekawymi ludźmi. Amy razem z Sophie siedziały na początku
pojazdu, więc nie było większych szans na dostanie się do nich. Kierowca od
razu się denerwował jak kogoś zobaczył przechadzającego się po autokarze, ale
to zrozumiałe.
Zatrzymaliśmy
się przed dość dużym budynkiem, który okazał się naszym hotelem. Wysiedliśmy z
pojazdu i otrzymaliśmy swoje bagaże. Ruszyłam w kierunku budynku wraz z resztą
obozowiczów.
Chwilę potem
obok mnie znaleźli się Kate, Amy, Sophie i Seth.
- Są tylko dwuosobowe pokoje –
rzuciła Amy, razem z Kate spojrzałyśmy na siebie wymownie.
Faajne ^^
OdpowiedzUsuń