niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 5

Piszę kolejny rozdział, bo przecież obiecałam, a kolejnej obietnicy nie mogę złamać. Może trochę krótki, ale zależało mi, żeby dzisiaj to dodać o przyzwoitej godzinie. Rozdzialik jeszcze ciepły, więc zapraszam do czytania i komentowania ♥

*


Stałam na korytarzu szkoły i wpatrywałam się w wielki czerwony napis „OGŁOSZENIE”. Tak właściwie przyglądałam się temu co zostało wywieszone pod napisem: „Z radością informujemy uczniów naszej szkoły, że  14-19.12.2012r odbędzie się wyjazd na narty…”
No tak, dzisiaj pierwszy raz spadł śnieg, co rzadko zdarza się na Florydzie i chcieli to jakoś wykorzystać. Szczególnie się tym nie przejęłam, bo nie brałam pod uwagę opcji mojego wyjazdu.
                - Jedziesz? – przede mną nie wiadomo skąd wyrosła postać imieniem Kate i wyskoczyła z pytaniem.
                - Raczej nie, a ty?
                - Vic, Vic, Vic! – zaczęła skakać dookoła mnie z entuzjazmem prosząc mnie o to, bym jednak zmieniła zdanie.
No i właśnie tym sposobem zostałam uproszona o udanie się na obóz. Naiwna Victoria, jedyne określenie mojej osoby, które mi w tym momencie przychodziło do głowy. Czego nie robi się dla przyjaciółki…
Lekcje minęły zadziwiająco szybko. W szkole nie było Setha, co oczywiście nie jest dziwne. Zawsze zastanawiałam się czemu tak naprawdę nie uczęszcza tu za często. Niestety nie miałam logicznego wytłumaczenia. Mógł przecież ciężko chorować, ale nie wiedzieć dlaczego nie mieściło mi się to w głowie.

***

Niedziela wieczór…uznałam, że należałoby się spakować na jutrzejszy wyjazd. Tak…moja ostateczna decyzja brzmi: tak. Jeszcze wczoraj byłam święcie przekonana, że nie ruszam się spod cieplutkiej kołderki przez cały tydzień, ale kiedy dzisiaj usłyszałam przepełniony radością głos Kate w słuchawce telefonu…po prostu nie mogłam, musiałam się zdecydować.
Wygrzebałam z wielkiego pudła na strychu moją dużą czarną walizkę i przetransportowałam ją do mojego pokoju, w którym panował absolutny porządek (w piątek po szkole naszła mnie ochota na zajęcie się czymś i ostatecznie stanęło na sprzątnięciu pokoju). Do czarnej skrzynki wpakowałam wszystkie niezbędne i potrzebne rzeczy, które sobie wcześniej przygotowałam. Później pobiegłam pod prysznic, by się wcześniej położyć spać. A co za tym idzie dłużej przebywać w moim łóżku.

***

                - Poprosiłam Setha, żeby zajął nam miejsca – rzuciła Kate, przeciskając się między siedzeniami w autokarze.
                - Co? Seth też jedzie? – otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na przyjaciółkę, która się do mnie odwróciła. Dopiero po jakimś czasie od słów Kate dotarło do mnie co tak naprawdę one oznaczały. Seth jechał na obóz. Miesiącami nie ma go w szkole, właściwie to był tylko raz na lekcjach, a teraz nagle wybiera się na szkolny wyjazd. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale na pewno coś knuł.
                - Siema, Vic – krzyknął chłopak, widząc mnie na horyzoncie. Od kiedy mówi do mnie Vic? Nie, chwila, od kiedy on cokolwiek do mnie mówi. Byłam pewna, że ten wyjazd nie będzie taki, jakiego sobie wyobrażałam.
                - Hej. – warknęłam i opadłam na siedzenie obok mojej przyjaciółki, przed Sethem.

***

Całą drogę z Kate gadałyśmy, Seth nas nie zaczepiał, ani nic. Droga była fajna, jak to zawsze a autokarze z ciekawymi ludźmi. Amy razem z Sophie siedziały na początku pojazdu, więc nie było większych szans na dostanie się do nich. Kierowca od razu się denerwował jak kogoś zobaczył przechadzającego się po autokarze, ale to zrozumiałe.
Zatrzymaliśmy się przed dość dużym budynkiem, który okazał się naszym hotelem. Wysiedliśmy z pojazdu i otrzymaliśmy swoje bagaże. Ruszyłam w kierunku budynku wraz z resztą obozowiczów.
Chwilę potem obok mnie znaleźli się Kate, Amy, Sophie i Seth.
                - Są tylko dwuosobowe pokoje – rzuciła Amy, razem z Kate spojrzałyśmy na siebie wymownie.

1 komentarz: